czwartek, 12 kwietnia 2012

Dawno mnie nie było, Bo tak dużo się zmieniło.

Zacznę może od tego ze 1-go lutego urodziłam córeczkę w 29 tygodniu ciąży. Zaczęło się nagle niespodziewanie, cały dzień coś mi mówiło że coś jest nie tak, mała się nie ruszała, po południu pojawiły się skurcze, ale takie jakie miałam przez całą ciążę, czyli dużo i często, wzięłam jak zawsze leki i czekałam.Tak czekałam bo myślałam że jak zawsze przesadzam, ze mi się tylko wydaje, ze na tym etapie ciąży te skurcze są normalne. Jedyny niepokojący objaw to brak ruchów małej, a ona jak dotąd była bardzo, bardzo ruchliwa - istne ADHD w brzuchu. koło 17 ruszyła się dwa razy. Ale skurcze zrobiły się jakieś takie za mocne wezwałam na pomoc przyjaciółkę O tą ;) , alby została z dziećmi i zadzwoniłam do męża żeby się urwał z pracy bo jedziemy do mojej lekarki, bo coś jest nie tak. Mąż dojechał o 18 , skurcz za skurczem, płacz przerażenie, jedziemy. Od lekarki odesłali nas do szpitala, nawet mnie nikt nie zbadał tylko widząc moją minę w trakcie skurczy. Pojechaliśmy do szpitala, tam pierwsze badanie i diagnoza : " Szew puścił, pęcherz płodowy w kanale rodnym - porodówka" Pojechaliśmy na porodówkę, tam męża nie wpuścili kazali czekać na jakąś decyzję, więc czekał. dali mi leki na zatrzymanie skurczy i 1 dawkę leku na rozwój płucek małej. Skurcze się uspokoiły ja się uspokoiłam, czekaliśmy na lekarza ( cudowny człowiek) i badanie Pan dr. bada  (g.21:20)i mówi ze rozwarcie na 3 palce ( a ja byłam pewna ze mówi o 3 cm) i że jest infekcja wewnątrzmaciczna wody zielone i musimy dziś urodzić! Nie wierzyłam, no bo jak to że już trzeba, przerażenie czy mała sobie poradzi co będzie dalej. Pojechaliśmy na salę - ta sama na której rodziłam najmłodszego syna, to samo łóżko, tylko położna inna. Mężowi kazali założyć ubranko i wejść, ale biedny nie miał drobnych do maszyny z ubraniami do porodu, więc szybko pojechał do najbliższego marketu i błagał kasjerkę żeby mu rozmieniła pieniądze bo żona właśnie rodzi. Dotarł do mnie po 22  kiedy to skurcze przestały być znośne za jakiś czas bada mnie położna i mówi ze rozwarcie na 4 - no i ja znowu myślę 4 cm. a nie palce. Zaczęłam błagać i znieczulenie bo już nie mogę bo boli, ale odmówiła bo już za późno, zła byłam bardzo bo przecież do 7 cm można podać znieczulenie a ja myślałam ze mam rozwarcie na 4 cm, a tu było już 8 ;) Za chwilę położna przychodzi i się pyta czy czuję ucisk, parcie, mówię ze nie że nie czuję. Zdziwiona byłam o co jej chodzi bo przecież dopiero 4 cm, to gdzie tu parte. I za chwilę poczułam! Zaczęłam krzyczeć że prę i ze nie da się tego powstrzymać. Położna zaczęła powoli zakładać fartuch i szykować się do odebrania małej i kazała nie przeć, ale jak tu nie przeć jak to samo idzie? Za chwilkę wyszedł pęcherz płodowy a zaraz za nim główka i cała mała. bez nacinania bez niepotrzebnych ingerencji w czepku urodzona o 22:50 pokazali że to na pewno dziewczynka, moja wymarzona MARTYNKA! Ważyła zaledwie 1460 gram miała 43 cm. była taka maleńka i taka piękna. Natychmiast zabrali ją na OION dostała 6/5 pkt. ( oddychała przez chwilę sama ) Oto ona chwilę po narodzinach
Przez całą noc myślałam tylko o niej i nie mogłam uwierzyć że ja już urodziłam przecież Martynka miała sie 15 kwietnia urodzić a nie 1-go lutego.
Z samego rana byłam już u niej, rozmawiałam z lekarzem z pielęgniarką.
Taka była piękna
Oczywiście była cała masa badań leków, antybiotyki spadek wagi do 1310 gram nie leczyła się, po zmianie antybiotykoterapii w końcu była poprawa. Intubowana była tylko 1 dobę później cepap ale szybciutko nie wymagała wspomagania.




Były małe wylewy do komorowe,   1 i 2 stopnia. oczywiście do kontroli za jakiś czas. Mała wada serduszka, ale jest szansa ze sie zarośnie. Generalnie udało nam się, udało jej się, nie było żadnych poważniejszych komplikacji na tle innych wcześniaków radziła sobie świetnie
I czuła się świetnie

Po kilku dniach mogliśmy sie kangurować



Nakarmić



i rosnąć



A po 5 tygodniach mogliśmy w końcu naszą kruszynę z wagą 2100 gram zabrać do domu. Do wytęsknionego rodzeństwa.
A ja w końcu mogłam ją utulić w chuście



CDN...

6 komentarzy:

  1. Dobrze, że już jesteście razem w domku :) Mam w rodzinie wcześniaka. Jak się urodził ważył około 400gram. Dziś ma dwa latka i uczy się chodzić. Mieliście dużo szczęścia w tym całym nieszczęściu. Dużo zdrówka życzę :)
    Pozdrawiam,
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje!Śliczna Martynka niech zdrowo się chowa,na pociechę mamy i taty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boziu bezwzględnie zdrowia dla Martynki oby nie musiała jeździć dużo po lekarzach.W szoku jestem ze tak świetnie sobie radę dawała, jak na taki tydzień ciąży, trzymajcie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystkie Twoje wczesne sa super gibkie, Martynka nie bedzie odbiegac od rodzinnego standardu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. rzeczywiście maleńka, ale jaka dzielna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że te trudne dni już za wami.

      Usuń